Kondratowicz J: Biały Krzyż
Muzyka: K. Klenczon
Gdy zapłonął nagle świat,
bezdrożami szli przez śpiący las.
Równym rytmem młodych serc
niespokojne dni odmierzał czas.
Gdzieś pozostał ognisk dym,
dróg przebytych kurz, cień siwej mgły,
Tylko w polu biały krzyż
nie pamięta już,
kto pod nim śpi.
Jak myśl sprzed lat
jak wspomnień ślad
wraca dziś
pamięć o tych, których nie ma.
Żegnał ich wieczorny mrok,
gdy ruszali w bój, gdy cichła pieśń,
Szli, by walczyć o twój dom
wśród zielonych pól, o nowy dzień!
Lecz nie wszystkim pomógł los
wrócić z leśnych dróg, gdy kwitły bzy.
W szczerym polu biały krzyż
nie pamięta już, kto pod nim śpi.
|
Krzepkowska I.: Po co Wam to było Chłopcy ?
Po bezdrożach, przez lasy, moczary
Leśnych chłopców szły oddziały szare
W zimnym wietrze, w deszczu, ciemna nocą
Po co wam to chłopcy było, po co?
Poprzez pola, zaśnieżone drogi.
Na nierówną walkę, na bój z wrogiem.
Karabiny w przemarzniętych rękach
Po co, chłopcy, była wam ta męka?
Utrudzeni, głodni i spragnieni
Gdzieś wśród lasu siadali na ziemi
I śpiewali pieśni przy ognisku
Po co, chłopcy, było wam to wszystko?
W mróz i upał, czy to w dzień, czy w nocy
Wędrowali patrząc śmierci w oczy
Wielu życiem młodym zapłaciło
Po co, chłopcy, po co wam to było?
Umierali z ran w straszliwej męce,
Padł niejeden, by nie powstać więcej,
Biały krzyż pozostał nad mogiłą
Po co, chłopcy? Bo tak trzeba było!
|
|
Nad Wykusem gwiazda świeci
Hen, wysoko nad Wykusem Świeci gwiazda promienista W biednym żłobku dzieciąteczko Urodziła Panna Czysta
Już w Wąchocku biją dzwony Światła błyszczą za oknami A słowo ciałem się stało I mieszkało między nami
Obudźcie się Ponuracy Bo radosna to nowina Nie marudźcie przed domami Idźcie by powitać Syna
Jak kto może niechaj spieszy Czy piechotą, czy saniami A słowo ciałem się stało I mieszkało między nami
Za te lata poniewierki Pan Was hojnie wynagrodził Że pozwolił by się w lesie Jego Święty Syn narodził
Śnieżną nocą przy kapliczce Na mchu suchym pod jodłami A słowo ciałem się stało I mieszkało między nami
Stańcie razem koło żłobka Aby uczcić noc dzisiejszą Zaśpiewajcie dzieciąteczku Z polskich kolęd najpiękniejszą
Tę coście jako dzieci Powtarzali za ojcami A słowo ciałem się stało I mieszkało między nami
Z głębi serca wszyscy razem Tylko głośno, tylko z siłą "Podnieś rękę Boże Dziecię Błogosław Ojczyznę miłą"
I będziemy tam szczęśliwi Niemal równi z Aniołami A słowo ciałem się stało I mieszkało między nami
|
Baliński Jan: Matka z Wykusu
Matko Bolesna z Wykusu, Łzy Ci spływają po twarzy, Bo tylu padło akowskich wiarusów, Gdy szalał gwałt tu wraży!
Bolesna Matko zasmucona, Serce przeszywa ci miecz: Niejedna wieś tu spalona, Przy drogach skrwawiony mlecz, Zabite dzieci, Matki I ojcowie Gdzie chaty, tam pogorzeliska...
Któż Twój ból Matko wypowie, I to cierpienie, co łzy Ci wyciska...
Jednak jest w Twoim wizerunku Także znak Polski Walczącej - Kotwica, symbol ratunku I ofiarności gorącej,
A z Twego serca, o Matko Boża, Biją jasne promienie łask - I z nich jest nadziei zorza, Wolności brzask...
Matko z Wykusu Bolesna, Choć łzy Ci płyną po twarzy, Bo boleść tu była bezkresna, To jednak serce się żarzy, Promienność Twojej opieki, Nagrody za walki trud! Daj nam szczęście na wieki! Wspieraj swój lud!...
|
|
Baliński Jan: Polskie lasy
Gdybyście mówić chciały, lasy zielone, polskie, gdybyście mówić umiały, Bory Tucholskie, Puszczo Jodłowa, Kampinosie, Zamojszczyzno - niosłyby się po rosie salwy w waszych słowach i szept ostatni: "Dla Ciebie, Ojczyzno...".
Drgałyby wasze drzewa, jak napięte struny, nutą partyzanckich pieśni, komendą: "Lewa", grzmotem, jakby waliły pioruny, jękiem, co niósł się boleśnie w daleką, rodzinną stronę, gdzie ściany zostały swojskie.
Lasy zielone, polskie, niech się wasz liść kołysze nad tysiącami miejsc, gdzie wrzos ma barwę inną - już na zawsze. Otulcie partyzancki los w dywany liści najłaskawsze, opatrzcie watą miękkich mchów, otoczcie tchnieniem zielnej woni, i choć nie znacie naszych słów nućcie tym, którzy wśród ustroni waszych zostali - piosenkę cichą także i od nas, po wsze czasy.
Lasy zielone. Polskie lasy.
|
Domański-Kłoptowski Z.: Na Wykusie
Kapliczka odbija się biała Od zielonego tła lasu I wiecznie tu będzie stała Na chwałę minionych czasów. Dostojna wkrąg dzwoni cisza I orły strzegą jej stale. Tylko wiatr drzewa kołysze By szumy niosły się dalej. - O czym szumicie nam jodły? - O czym szepczcie wy brzozy? - Może to wasze są modły, Za tych co padli w dniach grozy? My drzewa wołamy swym szumem Dopóki życia nam stanie. Wyryty w Kamieniu niech powie Czarną literą pseuda, Że każdy wyraz to człowiek, Co w walce legł tu po trudach. Który użyźni te ziemie Krwią swą serdeczną, gorącą Aby wyrosło z niej plemię Na chwałę nieprzemijającą Oni tu w lasach kieleckich Byś ty dziś mógł żyć - polegli Byś przeżył faszyzm niemiecki Byś w Polsce żył niepodległej Testament głosimy w swym szumie Do ciebie przechodniu, do ciebie "Pracuj najlepiej jak umiesz Dla Polski, za nich i za siebie."
|
|
Głogowska H: Komendantowi "Nurtowi"
Dziś o Nurcie śpiewać chcę pieśń O jego bohaterskich czynach O odwadze, Której nigdy nie brakło I o śmierci Z dala od bliskich Na obcej, londyńskiej ziemi Tam, gdzie nie szumi Las Świętokrzyski.
Komendancie! Byłeś wzorem odwagi i ostrożności. Dbałeś o wojsko, O swych chłopców z lasu, Lecz na życie osobiste Wciąż brakowało ci czasu.
Przez piekło wojny Na bój wiodłeś zastępy żołnierzy, Nie szafując bez potrzeby Ich życiem i zdrowiem. Nocne marsze, Częsta zmiana miejsc postoju To twoja ulubiona taktyka boju.
Zwalczałeś bandytyzm i rabunek, Tępiłeś uległość wobec okupanta, A w marzeniach mówiłeś czasami: "Przyjdzie chwila, Kiedy wyjdziemy z cienia jodeł Do wsi i miast I cała Polska będzie wtedy Dla nas lasem".
Nie doczekałeś tej chwili. Los rzucił się daleko Na londyńską ziemię. W samotności upływały lata i godziny Wśród garstki przyjaciół. Bez własnej, prawdziwej rodziny.
Tam odszedłeś na wieczną wartę. Lecz pamięć o tobie nie zgaśnie, Bo twe serce i dobroć Przykładem dla nas świecą. I uczą jak dbać o godność człowieczą.
Bądź patronem tej szkoły, Co u podnóża Świętokrzyskich stoi Gór Niech sosnowy wiecznie gra bór "Tyś patron nasz, Tyś patron nasz W naszych sercach Dom prawdziwy masz".
|
Kabata Zbigniew: Dwa powroty
Pierwszy raz wróciłeś samolotem, śmigieł warkotem, orlim lotem, w poświacie księżycowej. Przywiozłeś z sobą to co się stać miało na drodze bojowej, drodze krzyżowej, na której nas wielu zostało.
Skoczyły z tobą z samolotu przyszłych bitew sygnału, noce męki, dni chwały, Wykus i Lipno i Chotów.
I stało się to co się stać miało. Przez lata zakrwawione, przez lata umęczone legendą powiało.
Lecz nie znalazła twa służba uznania. Nagrodzono ją latami wygnania.
Drugi raz wróciłeś samolotem, garstka prochu obcej ziemi wyrwana. Służba dokończona, rzecz dokonana tym drugim powrotem. Przywiozłeś z sobą to co się już stało na drodze bojowej, drodze krzyżowej, na której nas wielu zostało.
Czekały twego powrotu sosny szumiące, wierzby płaczące, żołnierskie serce gorące, Wykus i Lipno i Chotów.
Wokół ciebie dziś krąg zamykamy, leśni bracia, leśni żołnierze. Komendancie Nurt - jesteś z nami. Drugi raz nikt cię nam nie odbierze.
|
|
Kraszewski Z.: Marsz żołnierski
W górę serca! W górę czoła! Dziś zwycięstwa nadszedł czas! Trąbka nas do boju woła: Hej, do broni! wszyscy wraz! Wschodzi słońce z krwawej mgły! Matko Polsko! otrzyj łzy! Polsko święta! Polsko wieczna! Dzisiaj kres dziejowych mąk! Przyszłość jasna i słoneczna Rośnie z trudu naszych rąk!
Już terkocą cekaemy, Już granatów słychać huk! Wszak za wolność w bój idziemy! Z nami Prawda! Z nami Bóg! Broń do oka! cel i pal! Niech bagnetów dźwięczy stal! Polsko święta...
Dzień to pomsty na zbrodniarzach, Co niewinną pili krew! Drży w posadach przemoc wraża. W sercach płonie święty gniew! Sprawiedliwą wznieśmy broń, Bóg kieruje naszą dłoń! Polsko święta...
Jedno dzisiaj bije serce, W niem się wreszcie ziścił cud! Koniec waśniom i rozterce: Zmyła krew niezgody brud! Naszą barwą: czerwień-biel! Bóg i Naród - to nasz cel! Polsko święta...
|
Czajkowski L. P. Ojczyzna
Jesteś błyskawicą i huczącym gromem Sukcesorką Samos, ślepą siostrą Troi Pod brzozowym krzyżem ciał ostygłych domem Wiarą i pokutą smutnych dzieci Twoich
Myśmy Cię Ojczyzno w snach widzieli wielką Nie ogromem ziemi, lecz potęgą ducha Zanim się granice zacisnęły pętlą Nim Cię osaczyła noc czerwona, głucha
Znieśliśmy obozy, łagry i więzienia Na gestapo każdy krwią testament pisał Potem, że "dla wrogów nie ma ocalenia!" Krzyczał wściekły ubek o semickich rysach
Dzisiaj wiatr pamięci smaga owal twarzy Świece zapalamy za kolegów paru I trzymamy wartę - siwi, chorzy, starzy Trójcą słów związani - Bóg, Ojczyzna, Naród.
Oto nowa Polska kryje stare długi Oto wolność słowa nadal pachnie schizmą Czyżby przyszło odejść w życia wymiar drugi Czując wciąż zatęchły oddech STALINIZMU?
|
|
Modlitwa Armii Krajowej
O, Panie, któryś jest na niebie,
Wyciągnij sprawiedliwą dłoń!
Wołamy z różnych stron do Ciebie,
O polski dach i polską broń.
O, Boże, skrusz ten miecz,
Co siecze kraj,
Do wolnej Polski nam
Powrócić daj!
By stał się twierdzą nowej siły,
Nasz dom, nasz kraj.
O, usłysz, Panie, skargi nasze,
O, usłysz nasz tułaczy śpiew!
Znad Warty, Wisły, Sanu, Bugu
Męczeńska do Cię woła krew!
O, Boże, skrusz ten miecz,
Co siecze kraj,
Do wolnej Polski nam
Powrócić daj!
By stał się twierdzą nowej siły,
Nasz dom, nasz kraj.
|
Ostrowski St.: Bez patosu
Zawiesiwszy na wierzbach niepotrzebne lutnie.
Dłonie na kolby kładąc, chcemy śpiewać czyny.
Jak pod Kockiem, Warszawą, Westerplatte, Kutnem –
Niech nie z słów, lecz z krwi naszej wyrastają wawrzyny.
Dość mitów o ojczyźnie - Rzeczą Pospolitą
Ma być, a nie monstrancją wzniesioną do nieba
I nie krzyżem z narodem jak Chrystus przybitym,
Ale chlebem powszednim dla zjadaczy chleba.
Krew cudza i krew nasza niech płynie jak słowa
I niech kule śpiewają — dźwięczniejsze od pieśni!
Bo walka to już prawie wolności połowa –
Nawet walka bez jutra, jak wtedy, we wrześniu.
Ci, co zginęli i my, co jeszcze zginiemy,
Bez patosu, w tę polską noc od grozy parną –
Żadni bohaterowie – przechodnie - idziemy,
Wiedząc: że trzeba i – że nie na darmo
|
|
Brzechwa J.: Ojczyzna
Gdy padnie słowo „Ojczyzna" -
Wierny odpowie głos
I odmłodnieje siwizna,
I odmłodnieje los.
Nad Wisłą burza zawisła,
W burzy młodnieje śpiew,
Woda na Wiśle nie wyschła,
W żyłach nie wyschła krew.
O, matko! Mundur mi podaj,
Ten sprzed dwudziestu lat,
Krew moja znowu jest młoda,
Jak rozmarynu kwiat.
O, matko! Mój mundur szary
Bóg mi kulami szył,
Kulami uczył mnie wiary,
Kiedy już brakło sił.
Żołnierskie podaj mi buty,
Te sprzed dwudziestu lat,
W takt dumnej żołnierskiej nuty
Pomaszeruję w świat.
Co serce w prostocie wyzna,
Tego nie trzeba kryć:
Gdy padnie słowo „Ojczyzna" -
Znów będzie warto żyć.
|
Andrzej Gawroński - Na powrót "Ponurego"
Wróciłeś, Komendancie. Wróciłeś krokami olbrzyma,
Jodły się prężą na baczność, salwami huczy las;
Sława, sława żelazna lśni słońcem na karabinach.
Dziś zatrzymały sie gwiazdy. Dzisiaj zatrzymał się czas.
Szarpali pamięć po tobie, w żółci zaciekłej bezsile,
Szarpali ciebie gdy żyłeś, szarpali ciebie gdyś padł,
Szarpali ciebie gdyś leżał tam, w wawiórkowskiej mogile
A krzyż Virtuti przeświecał przez ziemi mokry szmat.
W ten ranek październikowy twój głos bił seriami peemów
Gdy słońce twarz odwracało na zdradę, przemoc i gwałt;
A potem zabrał cię rozkaz i żołnierz pytał się "czemu"?
Na śmierć poszedłeś. A sława? Na zawsze będziesz ją miał.
Milkną szepty zatrute. Ciemności dni policzone.
I knowania karłów w zaułkach. Szakalom braknie kłów ...
"Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie" - ostatnie twe słowa przed zgonem.
Cóż warta cała zawiść wobec tych kilku słów?
Czas wziąć co się święcie należy, w siłę obrócić marzenia,
Spuszczoną podnieść przyłbicę, potępić brudną złość,
Czas zatknąć prawdziwe sztandary na szańcach ludzkiego sumienia,
Czas zagrać w otwarte karty i czas powiedzieć "dość!"
* * *
O jodły, jodły pachnące, rozszumcie wiatru kołyskę,
Snujcie bajkę o chłopcu tym, co o szabli śnił.
Oto powraca do was bohater Gór Świętokrzyskich,
Jan Piwnik, syn waszej ziemi, co zginął tak, jak żył.
Nikt nie odbierze tej chwili, nikt dumy w sercach nie zdusi
Choć partyzanckich ramion nie kryje żołnierski płaszcz;
Koledzy, stańcie w szeregu; Komendant jest na Wykusie!
Aby nad polskim lasem raz jeszcze objąć straż.
|
|
Ryszard Kiersnowski: Testament poległych
Nie odeszliśmy od was, by grały fanfary,
Nie potrzebna nam sława w wiecowych wspomnieniach,
Nie polegliśmy po to by zbawiać świat stary
I by kłamstwo wyrosło na prawdzie cierpienia.
Nie chcemy być tematem kwietnych publikacji,
Ani sporów zażartych cennym argumentem,
I niech nikt się nie waży dochodzić swej racji
Przez to wszystko, co w śmierci żołnierskiej jest święte.
Nie ma różnic klasowych pod darnią zieloną,
Żaden przedział społeczny nas więcej nie dzieli -
Więc szanujcie tę równość. Gdy światła zapłoną
Niech nikt się naszych cieniów dzielić nie ośmieli.
|
Kiersnowski Ryszard: Opowieść wigilijna
Gdy przyszedł na świat Chrystus Pan
W ubóstwie, nie w szkarłatach,
To pierwsi u Betlejem bram
Stanęli władcy świata.
I każdy błagał: „Chryste, spraw,
Bym szczęścia miał najwięcej”;
I każdy puszył się jak paw,
I berło trzymał w ręce.
A dalej stał służalców dwór
W krzykliwą masę zbity,
Żądali wszyscy złotych gór,
Skamleli o zaszczyty.
Czoło Jezusa okrył mrok.
Pan długo trwał w milczeniu,
A potem nagle zwrócił wzrok,
Gdzie stał ktoś cicho w cieniu.
Żołnierz to chyba jakiś był
Z dalekiej bardzo strony,
Bo go okrywał szary pył
I mundur miał skrwawiony.
Wezwał go Jezus i bez słów
Przełamał kromkę chleba –
„To ciało moje. Jedz i mów
O smutkach swych i biedach”.
A na to żołnierz: „Jezu mój!
Milionów spełń błaganie
O łaskę Twoją, o miecz Twój –
Ojczyznę wróć nam, Panie!”.
Otarł łzy Jezus i wzniósł dłoń:
„Nie zginie” – rzekł – „kto wierzy”.
I błogosławił polską broń.
I naród. I żołnierzy.
|
|
Józef Szczepański: Dziś idę walczyć - Mamo!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
|
Baczyński Krzysztof, Kamil: Pokolenie
Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę uniosą
i tylko chmury - palcom czy włosom
podobne - suną drapieżnie w mrok.
Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
Głowa obcięta strasząc jak krzyk.
Kwiaty to krople miodu - tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.
Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.
Pod ziemią drążą strumyki - słychać -
krew tak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.
Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
Któremu oczy żywcem wykłuto,
Któremu kości kijem złamano;
I drąży ciężko bolesne dłuto,
Nadyma oczy jak bąble - krew.
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
Własne posągi - źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
Żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.,
I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty Iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.
|
|
Międzyrzecki Artur, Adam: Modlitwa
Oto posągu rozbity kamień,
Oto umarłe ulice.
Święta Maryjo, módl się za nami
O amunicję.
Oto bezduszny serca egzamin.
Oto po dwakroć ruiny.
Święta Maryjo, módl się za nami
O karabiny.
Gdzież, są granice ludzkich doświadczeń,
Gdzież, jest zapłata rozwalin?
Święta Maryjo, nikt tu nie płacze,
Gniew tu się pali.
Noc nam śmiertelne okrywa rany -
Nim świt odsłoni nas blady,
Święta Maryjo, wstąp razem z nami
Na barykady.
Oto nam huczą strzały armatnie,
Na szańcach Żelaznej Bramy,
Święta Maryjo, w palbie ostatniej
Módl się za nami.
|
Marek Grechuta :Ta ziemia taka czysta
Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem anioła.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.
Ta ziemia wielkiej myśli, kiedy ją zdeptano
jak ogień tysiąc iskier - tysiąc wielkich ludzi rozrzuciła po świecie.
Kto pustynię budził, kto gasił żar równika
kto topił lodowiec, jeżli nie iskry jej - wielcy synowie współumarli z tęsknoty.
Teraz powróceni w jedno wspólne ognisko
zbudują na ziemi więcej, niźli ktokolwiek - widzę to ja ślepy.
Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem anioła.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,
za ludzi mądrych, zgodnych i cierpliwych,
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.
Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.
W dalekich ziemiach za to umierali.
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,
za ludzi mądrych, zgodnych i cierpliwych,
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.
Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.
W dalekich ziemiach za to umierali.
|