Get Adobe Flash player

Armia Krajowa w poezji - część II

Armia Krajowa w poezji - cz. II

To już drugi zestaw materiałów do wykorzystania na szkolnych uroczystościach i akademiach poświęconych Armii Krajowej.

By przeczytać - kliknij na tytuł, by pobrać całość zestawu 2 - kliknij tutaj

Baczyński Krzysztof, Kamil: Pokolenie

Baliński Jan: Matka z Wykusu

Baliński Jan: Polskie lasy

Brzechwa J.: Ojczyzna

Czajkowski L. P.: Ojczyzna

Domański-Kłoptowski Z.: Na Wykusie

Andrzej Gawroński:  Na powrót "Ponurego"

Głogowska H: Komendantowi "Nurtowi"

Grechuta Marek: Ta ziemia taka czysta

Kabata Zbigniew: Dwa powroty

Kiersnowski Ryszard: Testament poległych

Kiersnowski Ryszard: Opowieść wigilijna

Kondratowicz J: Biały Krzyż

Kraszewski Z.: Marsz żołnierski

Krzepkowska I: Po co Wam to było chłopcy

Międzyrzecki Artur, Adam: Modlitwa

Modlitwa Armii Krajowej

Nad Wykusem gwiazda świeci

Ostrowski St.: Bez patosu

Szczepański Józef: Dziś idę walczyć - Mamo!

 

 

Zobacz część I

Ściągnij część I


Zobacz część III

Ściągnij część III

 


Kondratowicz J: Biały Krzyż

Muzyka: K. Klenczon

Gdy zapłonął nagle świat,

bezdrożami szli przez śpiący las.

Równym rytmem młodych serc

niespokojne dni odmierzał czas.

Gdzieś pozostał ognisk dym,

dróg przebytych kurz, cień siwej mgły,

Tylko w polu biały krzyż

nie pamięta już,

kto pod nim śpi.

 

Jak myśl sprzed lat

jak wspomnień ślad

wraca dziś

pamięć o tych, których nie ma.

 

Żegnał ich wieczorny mrok,

gdy ruszali w bój, gdy cichła pieśń,

Szli, by walczyć o twój dom

wśród zielonych pól, o nowy dzień!

Lecz nie wszystkim pomógł los

wrócić z leśnych dróg, gdy kwitły bzy.

W szczerym polu biały krzyż

nie pamięta już, kto pod nim śpi.

Krzepkowska I.: Po co Wam to było Chłopcy ?

Po bezdrożach, przez lasy, moczary

Leśnych chłopców szły oddziały szare

W zimnym wietrze, w deszczu, ciemna nocą

Po co wam to chłopcy było, po co?

 

Poprzez pola, zaśnieżone drogi.

Na nierówną walkę, na bój z wrogiem.

Karabiny w przemarzniętych rękach

Po co, chłopcy, była wam ta męka?

 

Utrudzeni, głodni i spragnieni

Gdzieś wśród lasu siadali na ziemi

I śpiewali pieśni przy ognisku

Po co, chłopcy, było wam to wszystko?

 

W mróz i upał, czy to w dzień, czy w nocy

Wędrowali patrząc śmierci w oczy

Wielu życiem młodym zapłaciło

Po co, chłopcy, po co wam to było?

 

Umierali z ran w straszliwej męce,

Padł niejeden, by nie powstać więcej,

Biały krzyż pozostał nad mogiłą

Po co, chłopcy? Bo tak trzeba było!

 


 

Nad Wykusem gwiazda świeci

Hen, wysoko nad Wykusem
Świeci gwiazda promienista
W biednym żłobku dzieciąteczko
Urodziła Panna Czysta

 

Już w Wąchocku biją dzwony
Światła błyszczą za oknami
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami

 

Obudźcie się Ponuracy
Bo radosna to nowina
Nie marudźcie przed domami
Idźcie by powitać Syna

 

Jak kto może niechaj spieszy
Czy piechotą, czy saniami
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami

 

Za te lata poniewierki
Pan Was hojnie wynagrodził
Że pozwolił by się w lesie
Jego Święty Syn narodził

 

Śnieżną nocą przy kapliczce
Na mchu suchym pod jodłami
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami

 

Stańcie razem koło żłobka
Aby uczcić noc dzisiejszą
Zaśpiewajcie dzieciąteczku
Z polskich kolęd najpiękniejszą

 

Tę coście jako dzieci
Powtarzali za ojcami
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami

 

Z głębi serca wszyscy razem
Tylko głośno, tylko z siłą
"Podnieś rękę Boże Dziecię
Błogosław Ojczyznę miłą"

 

I będziemy tam szczęśliwi
Niemal równi z Aniołami
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami

Baliński Jan: Matka z Wykusu

Matko Bolesna z Wykusu,
Łzy Ci spływają po twarzy,
Bo tylu padło akowskich wiarusów,
Gdy szalał gwałt tu wraży!

 

Bolesna Matko zasmucona,
Serce przeszywa ci miecz:
Niejedna wieś tu spalona,
Przy drogach skrwawiony mlecz,
Zabite dzieci,
Matki
I ojcowie
Gdzie chaty, tam pogorzeliska...

 

Któż Twój ból Matko wypowie,
I to cierpienie, co łzy Ci wyciska...

 

Jednak jest w Twoim wizerunku
Także znak Polski Walczącej -
Kotwica, symbol ratunku
I ofiarności gorącej,

 

A z Twego serca, o Matko Boża,
Biją jasne promienie łask -
I z nich jest nadziei zorza,
Wolności brzask...

 

Matko z Wykusu Bolesna,
Choć łzy Ci płyną po twarzy,
Bo boleść tu była bezkresna,
To jednak serce się żarzy,
Promienność Twojej opieki,
Nagrody za walki trud!
Daj nam szczęście na wieki!
Wspieraj swój lud!...

 

 


 

Baliński Jan: Polskie lasy

Gdybyście mówić chciały,
lasy zielone, polskie,
gdybyście mówić umiały,
Bory Tucholskie,
Puszczo Jodłowa,
Kampinosie,
Zamojszczyzno -
niosłyby się po rosie
salwy w waszych słowach
i szept ostatni:
"Dla Ciebie,
Ojczyzno...".

 

Drgałyby wasze drzewa,
jak napięte struny,
nutą partyzanckich pieśni,
komendą: "Lewa",
grzmotem, jakby waliły pioruny,
jękiem, co niósł się boleśnie
w daleką, rodzinną stronę,
gdzie ściany zostały swojskie.

 

Lasy zielone,
polskie,
niech się wasz liść kołysze
nad tysiącami miejsc, gdzie wrzos
ma barwę inną - już na zawsze.
Otulcie partyzancki los
w dywany liści najłaskawsze,
opatrzcie watą miękkich mchów,
otoczcie tchnieniem zielnej woni,
i choć nie znacie naszych słów
nućcie tym, którzy wśród ustroni
waszych zostali - piosenkę cichą
także i od nas,
po wsze czasy.

 

Lasy zielone.
Polskie lasy.

Domański-Kłoptowski Z.: Na Wykusie

Kapliczka odbija się biała
Od zielonego tła lasu
I wiecznie tu będzie stała
Na chwałę minionych czasów.
Dostojna wkrąg dzwoni cisza
I orły strzegą jej stale.
Tylko wiatr drzewa kołysze
By szumy niosły się dalej.
- O czym szumicie nam jodły?
- O czym szepczcie wy brzozy?
- Może to wasze są modły,
Za tych co padli w dniach grozy?
My drzewa wołamy swym szumem
Dopóki życia nam stanie.
Wyryty w Kamieniu niech powie
Czarną literą pseuda,
Że każdy wyraz to człowiek,
Co w walce legł tu po trudach.
Który użyźni te ziemie
Krwią swą serdeczną, gorącą
Aby wyrosło z niej plemię
Na chwałę nieprzemijającą
Oni tu w lasach kieleckich
Byś ty dziś mógł żyć - polegli
Byś przeżył faszyzm niemiecki
Byś w Polsce żył niepodległej
Testament głosimy w swym szumie
Do ciebie przechodniu, do ciebie
"Pracuj najlepiej jak umiesz
Dla Polski, za nich i za siebie."

 

 


 

Głogowska H: Komendantowi "Nurtowi"

Dziś o Nurcie śpiewać chcę pieśń
O jego bohaterskich czynach
O odwadze,
Której nigdy nie brakło
I o śmierci
Z dala od bliskich
Na obcej, londyńskiej ziemi
Tam, gdzie nie szumi Las Świętokrzyski.

 

Komendancie!
Byłeś wzorem odwagi i ostrożności.
Dbałeś o wojsko,
O swych chłopców z lasu,
Lecz na życie osobiste
Wciąż brakowało ci czasu.

 

Przez piekło wojny
Na bój wiodłeś zastępy żołnierzy,
Nie szafując bez potrzeby
Ich życiem i zdrowiem.
Nocne marsze,
Częsta zmiana miejsc postoju
To twoja ulubiona taktyka boju.

 

Zwalczałeś bandytyzm i rabunek,
Tępiłeś uległość wobec okupanta,
A w marzeniach mówiłeś czasami:
"Przyjdzie chwila,
Kiedy wyjdziemy z cienia jodeł
Do wsi i miast
I cała Polska będzie wtedy
Dla nas lasem".

 

Nie doczekałeś tej chwili.
Los rzucił się daleko
Na londyńską ziemię.
W samotności upływały lata i godziny
Wśród garstki przyjaciół.
Bez własnej, prawdziwej rodziny.

 

Tam odszedłeś na wieczną wartę.
Lecz pamięć o tobie nie zgaśnie,
Bo twe serce i dobroć
Przykładem dla nas świecą.
I uczą jak dbać o godność człowieczą.

 

Bądź patronem tej szkoły,
Co u podnóża Świętokrzyskich stoi Gór
Niech sosnowy wiecznie gra bór
"Tyś patron nasz,
Tyś patron nasz
W naszych sercach
Dom prawdziwy masz".

Kabata Zbigniew: Dwa powroty

Pierwszy raz wróciłeś samolotem,
śmigieł warkotem,
orlim lotem,
w poświacie księżycowej.
Przywiozłeś z sobą to co się stać miało
na drodze bojowej,
drodze krzyżowej,
na której nas wielu zostało.

 

Skoczyły z tobą z samolotu
przyszłych bitew sygnału,
noce męki, dni chwały,
Wykus i Lipno i Chotów.

 

I stało się to co się stać miało.
Przez lata zakrwawione,
przez lata umęczone
legendą powiało.

 

Lecz nie znalazła twa służba uznania.
Nagrodzono ją latami wygnania.

 

Drugi raz wróciłeś samolotem,
garstka prochu obcej ziemi wyrwana.
Służba dokończona, rzecz dokonana
tym drugim powrotem.
Przywiozłeś z sobą to co się już stało
na drodze bojowej,
drodze krzyżowej,
na której nas wielu zostało.

 

Czekały twego powrotu
sosny szumiące, wierzby płaczące,
żołnierskie serce gorące,
Wykus i Lipno i Chotów.

 

Wokół ciebie dziś krąg zamykamy,
leśni bracia, leśni żołnierze.
Komendancie Nurt - jesteś z nami.
Drugi raz nikt cię nam nie odbierze.

 


Kraszewski Z.: Marsz żołnierski

W górę serca! W górę czoła!
Dziś zwycięstwa nadszedł czas!
Trąbka nas do boju woła:
Hej, do broni! wszyscy wraz!
Wschodzi słońce z krwawej mgły!
Matko Polsko! otrzyj łzy!
Polsko święta! Polsko wieczna!
Dzisiaj kres dziejowych mąk!
Przyszłość jasna i słoneczna
Rośnie z trudu naszych rąk!

Już terkocą cekaemy,

Już granatów słychać huk!
Wszak za wolność w bój idziemy!
Z nami Prawda! Z nami Bóg!
Broń do oka! cel i pal!
Niech bagnetów dźwięczy stal!
Polsko święta...

Dzień to pomsty na zbrodniarzach,

Co niewinną pili krew!
Drży w posadach przemoc wraża.
W sercach płonie święty gniew!
Sprawiedliwą wznieśmy broń,
Bóg kieruje naszą dłoń!
Polsko święta...

Jedno dzisiaj bije serce,

W niem się wreszcie ziścił cud!
Koniec waśniom i rozterce:
Zmyła krew niezgody brud!
Naszą barwą: czerwień-biel!
Bóg i Naród - to nasz cel!
Polsko święta...

Czajkowski L. P. Ojczyzna

Jesteś błyskawicą i huczącym gromem Sukcesorką Samos, ślepą siostrą Troi Pod brzozowym krzyżem ciał ostygłych domem Wiarą i pokutą smutnych dzieci Twoich

Myśmy Cię Ojczyzno w snach widzieli wielką Nie ogromem ziemi, lecz potęgą ducha Zanim się granice zacisnęły pętlą Nim Cię osaczyła noc czerwona, głucha

Znieśliśmy obozy, łagry i więzienia Na gestapo każdy krwią testament pisał Potem, że "dla wrogów nie ma ocalenia!" Krzyczał wściekły ubek o semickich rysach

Dzisiaj wiatr pamięci smaga owal twarzy Świece zapalamy za kolegów paru I trzymamy wartę - siwi, chorzy, starzy Trójcą słów związani - Bóg, Ojczyzna, Naród.

Oto nowa Polska kryje stare długi Oto wolność słowa nadal pachnie schizmą Czyżby przyszło odejść w życia wymiar drugi Czując wciąż zatęchły oddech STALINIZMU?

 

 


 

Modlitwa Armii Krajowej

O, Panie, któryś jest na niebie,

Wyciągnij sprawiedliwą dłoń!

Wołamy z różnych stron do Ciebie,

O polski dach i polską broń.

 

O, Boże, skrusz ten miecz,

Co siecze kraj,

Do wolnej Polski nam

Powrócić daj!

By stał się twierdzą nowej siły,

Nasz dom, nasz kraj.

 

O, usłysz, Panie, skargi nasze,

O, usłysz nasz tułaczy śpiew!

Znad Warty, Wisły, Sanu, Bugu

Męczeńska do Cię woła krew!

 

O, Boże, skrusz ten miecz,

Co siecze kraj,

Do wolnej Polski nam

Powrócić daj!

By stał się twierdzą nowej siły,

Nasz dom, nasz kraj.

Ostrowski St.: Bez patosu

Zawiesiwszy na wierzbach niepotrzebne lutnie.

Dłonie na kolby kładąc, chcemy śpiewać czyny.

Jak pod Kockiem, Warszawą, Westerplatte, Kutnem –

Niech nie z słów, lecz z krwi naszej wyrastają wawrzyny.

 

Dość mitów o ojczyźnie - Rzeczą Pospolitą

Ma być, a nie monstrancją wzniesioną do nieba

I nie krzyżem z narodem jak Chrystus przybitym,

Ale chlebem powszednim dla zjadaczy chleba.

 

Krew cudza i krew nasza niech płynie jak słowa

I niech kule śpiewają — dźwięczniejsze od pieśni!

Bo walka to już prawie wolności połowa –

Nawet walka bez jutra, jak wtedy, we wrześniu.

 

Ci, co zginęli i my, co jeszcze zginiemy,

Bez patosu, w tę polską noc od grozy parną –

Żadni bohaterowie – przechodnie - idziemy,

Wiedząc: że trzeba i – że nie na darmo

 


Brzechwa J.: Ojczyzna

Gdy padnie słowo „Ojczyzna" -

Wierny odpowie głos

I odmłodnieje siwizna,

I odmłodnieje los.

 

Nad Wisłą burza zawisła,

W burzy młodnieje śpiew,

Woda na Wiśle nie wyschła,

W żyłach nie wyschła krew.

 

O, matko! Mundur mi podaj,

Ten sprzed dwudziestu lat,

Krew moja znowu jest młoda,

Jak rozmarynu kwiat.

 

O, matko! Mój mundur szary

Bóg mi kulami szył,

Kulami uczył mnie wiary,

Kiedy już brakło sił.

 

Żołnierskie podaj mi buty,

Te sprzed dwudziestu lat,

W takt dumnej żołnierskiej nuty

Pomaszeruję w świat.

 

Co serce w prostocie wyzna,

Tego nie trzeba kryć:

Gdy padnie słowo „Ojczyzna" -

Znów będzie warto żyć.

Andrzej Gawroński - Na powrót "Ponurego"

Wróciłeś, Komendancie. Wróciłeś krokami olbrzyma,

Jodły się prężą na baczność, salwami huczy las;

Sława, sława żelazna lśni słońcem na karabinach.

Dziś zatrzymały sie gwiazdy. Dzisiaj zatrzymał się czas.

 

Szarpali pamięć po tobie, w żółci zaciekłej bezsile,

Szarpali ciebie gdy żyłeś, szarpali ciebie gdyś padł,

Szarpali ciebie gdyś leżał tam, w wawiórkowskiej mogile

A krzyż Virtuti przeświecał przez ziemi mokry szmat.

 

W ten ranek październikowy twój głos bił seriami peemów

Gdy słońce twarz odwracało na zdradę, przemoc i gwałt;

A potem zabrał cię rozkaz i żołnierz pytał się "czemu"?

Na śmierć poszedłeś. A sława? Na zawsze będziesz ją miał.

 

Milkną szepty zatrute. Ciemności dni policzone.

I knowania karłów w zaułkach. Szakalom braknie kłów ...

"Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie" - ostatnie twe słowa przed zgonem.

Cóż warta cała zawiść wobec tych kilku słów?

 

Czas wziąć co się święcie należy, w siłę obrócić marzenia,

Spuszczoną podnieść przyłbicę, potępić brudną złość,

Czas zatknąć prawdziwe sztandary na szańcach ludzkiego sumienia,

Czas zagrać w otwarte karty i czas powiedzieć "dość!"

* * *

O jodły, jodły pachnące, rozszumcie wiatru kołyskę,

Snujcie bajkę o chłopcu tym, co o szabli śnił.

Oto powraca do was bohater Gór Świętokrzyskich,

Jan Piwnik, syn waszej ziemi, co zginął tak, jak żył.

 

Nikt nie odbierze tej chwili, nikt dumy w sercach nie zdusi

Choć partyzanckich ramion nie kryje żołnierski płaszcz;

Koledzy, stańcie w szeregu; Komendant jest na Wykusie!

Aby nad polskim lasem raz jeszcze objąć straż.


Ryszard Kiersnowski: Testament poległych

Nie odeszliśmy od was, by grały fanfary,

Nie potrzebna nam sława w wiecowych wspomnieniach,

Nie polegliśmy po to by zbawiać świat stary

I by kłamstwo wyrosło na prawdzie cierpienia.

 

Nie chcemy być tematem kwietnych publikacji,

Ani sporów zażartych cennym argumentem,

I niech nikt się nie waży dochodzić swej racji

Przez to wszystko, co w śmierci żołnierskiej jest święte.

 

Nie ma różnic klasowych pod darnią zieloną,

Żaden przedział społeczny nas więcej nie dzieli -

Więc szanujcie tę równość. Gdy światła zapłoną

Niech nikt się naszych cieniów dzielić nie ośmieli.

Kiersnowski Ryszard: Opowieść wigilijna

Gdy przyszedł na świat Chrystus Pan

W ubóstwie, nie w szkarłatach,

To pierwsi u Betlejem bram

Stanęli władcy świata.

 

I każdy błagał: „Chryste, spraw,

Bym szczęścia miał najwięcej”;

I każdy puszył się jak paw,

I berło trzymał w ręce.

 

A dalej stał służalców dwór

W krzykliwą masę zbity,

Żądali wszyscy złotych gór,

Skamleli o zaszczyty.

 

Czoło Jezusa okrył mrok.

Pan długo trwał w milczeniu,

A potem nagle zwrócił wzrok,

Gdzie stał ktoś cicho w cieniu.

 

Żołnierz to chyba jakiś był

Z dalekiej bardzo strony,

Bo go okrywał szary pył

I mundur miał skrwawiony.

 

Wezwał go Jezus i bez słów

Przełamał kromkę chleba –

„To ciało moje. Jedz i mów

O smutkach swych i biedach”.

 

A na to żołnierz: „Jezu mój!

Milionów spełń błaganie

O łaskę Twoją, o miecz Twój –

Ojczyznę wróć nam, Panie!”.

 

Otarł łzy Jezus i wzniósł dłoń:

„Nie zginie” – rzekł – „kto wierzy”.

I błogosławił polską broń.

I naród. I żołnierzy.


Józef Szczepański: Dziś idę walczyć - Mamo!

Dziś idę walczyć - Mamo!

Może nie wrócę więcej,

Może mi przyjdzie polec tak samo

Jak, tyle, tyle tysięcy

 

Poległo polskich żołnierzy

Za Wolność naszą i sprawę,

Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę

I w świętość naszej sprawy


Dziś idę walczyć - Mamo kochana,

Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,

Serce mam w piersi rozkołatane,

Serce mi dziś tak cudnie gra.


To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku

I śmiać się śmierci prosto w twarz,

A potem zmierzyć - i prać - bez lęku

Za kraj! Za honor nasz!


Dziś idę walczyć - Mamo!

Baczyński Krzysztof, Kamil: Pokolenie

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.

Kłosy brzuch ciężki w górę uniosą

i tylko chmury - palcom czy włosom

podobne - suną drapieżnie w mrok.

 

Ziemia owoców pełna po brzegi

kipi sytością jak wielka misa.

Tylko ze świerków na polu zwisa

Głowa obcięta strasząc jak krzyk.

 

Kwiaty to krople miodu - tryskają

ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,

pod tym jak korzeń skręcone ciała,

żywcem wtłoczone pod ciemny strop.

 

Ogromne nieba suną z warkotem.

Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.

Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,

czuwając w dzień, słuchając w noc.

 

Pod ziemią drążą strumyki - słychać -

krew tak nabiera w żyłach milczenia,

ciągną korzenie krew, z liści pada

rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.

 

Nas nauczono. Nie ma litości.

Po nocach śni się brat, który zginął,

Któremu oczy żywcem wykłuto,

Któremu kości kijem złamano;

I drąży ciężko bolesne dłuto,

Nadyma oczy jak bąble - krew.

 

Nas nauczono. Nie ma sumienia.

W jamach żyjemy strachem zaryci,

w grozie drążymy mroczne miłości,

Własne posągi - źli troglodyci.

 

Nas nauczono. Nie ma miłości.

Jakże nam jeszcze uciekać w mrok

przed żaglem nozdrzy węszących nas,

przed siecią wzdętą kijów i rąk,

kiedy nie wrócą matki ni dzieci

w pustego serca rozpruty strąk.

 

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,

Żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.

Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.

Szukamy serca - bierzemy w rękę,

nasłuchujemy: wygaśnie męka,

ale zostanie kamień - tak - głaz.,

 

I tak staniemy na wozach, czołgach,

na samolotach, na rumowisku,

gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,

gdzie zimny potop omyje nas,

nie wiedząc: stoi czy płynie czas.

Jak obce miasta z głębin kopane,

popielejące ludzkie pokłady

na wznak leżące, stojące wzwyż,

nie wiedząc, czy my karty Iliady

rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,

czy nam postawią, z litości chociaż,

nad grobem krzyż.


Międzyrzecki Artur, Adam: Modlitwa

Oto posągu rozbity kamień,

Oto umarłe ulice.

Święta Maryjo, módl się za nami

O amunicję.


Oto bezduszny serca egzamin.

Oto po dwakroć ruiny.

Święta Maryjo, módl się za nami

O karabiny.


Gdzież, są granice ludzkich doświadczeń,

Gdzież, jest zapłata rozwalin?

Święta Maryjo, nikt tu nie płacze,

Gniew tu się pali.

 

Noc nam śmiertelne okrywa rany -

Nim świt odsłoni nas blady,

Święta Maryjo, wstąp razem z nami

Na barykady.


Oto nam huczą strzały armatnie,

Na szańcach Żelaznej Bramy,

Święta Maryjo, w palbie ostatniej

Módl się za nami.

Marek Grechuta :Ta ziemia taka czysta

Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem anioła.

Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.

Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,

a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,

kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.

 

Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,

że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.

Ta ziemia wielkiej myśli, kiedy ją zdeptano

jak ogień tysiąc iskier - tysiąc wielkich ludzi rozrzuciła po świecie.

 

Kto pustynię budził, kto gasił żar równika

kto topił lodowiec, jeżli nie iskry jej - wielcy synowie współumarli z tęsknoty.

Teraz powróceni w jedno wspólne ognisko

zbudują na ziemi więcej, niźli ktokolwiek - widzę to ja ślepy.

 

Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem anioła.

Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.

Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,

a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,

kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.

 

W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.

Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.

Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,

za ludzi mądrych, zgodnych i cierpliwych,

za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.

Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.

W dalekich ziemiach za to umierali.

 

Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,

że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.

 

W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.

Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.

Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,

za ludzi mądrych, zgodnych i cierpliwych,

za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.

Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.

W dalekich ziemiach za to umierali.

 

UCZESTNICZYMY W PROJEKCIE "PRACOWNIE KOMPUTEROWE DLA SZKÓŁ" WSPÓŁFINANSOWANYM PRZEZ UNIĘ EUROPEJSKĄ