Daria Arwaj: Ale się działo...
Pewnego słonecznego dnia przyjechałem swoim czerwonym rowerem do ciotki Agaty i wujka Ursusa. Podczas kiedy ciotka gotowała obiad, wujek poprosił mnie, abym pomógł mu w zawieszeniu obrazka.
Obrazek, który zamierzaliśmy powiesić, stanowił trochę osobliwy widok - przedstawiał bowiem bukiet kwiatów w dość oryginalnym i niecodziennym wazonie, jakim był męski but. Wujek Ursus, chcąc zrobić przyjemność ciotce Agacie i uspokoić jej nerwy, postanowił powiesić obrazek na ścianie w salonie sąsiadującym z kuchnią.
Gdy znaleźliśmy młotek i gwoździe, przystąpiliśmy do wieszania obrazka. Ja, nieco zdenerwowany (bo bałem się o swoje palce) trzymałem gwóźdź, a wujek próbował w niego celować młotkiem. Wtem, po kilkukrotnym uderzeniu gwoździa, okazało się, że ów gwóźdź natrafił na cegłę, która się obluzowała… i upadła wprost na głowę, gotującej za ścianą w kuchni obiad, ciotki Agaty.
Zaskoczona i zdenerwowana ciotka, złapała czym prędzej wałek i zaczęła ze złością nas gonić. Wystraszony tym widokiem wujek Ursus z wrażenia upuścił trzymany obraz, który upadł na nasze głowy i zawisnął na naszych szyjach. Ja i mój wujek, "połączeni" w nietypowy sposób ramką zniszczonego obrazka, pędziliśmy przed siebie jak gdyby dwa zaprzężone konie u wozu. Ratując się szybką ucieczką, staraliśmy się uniknąć zbliżenia z "niebezpiecznym" narzędziem, którym moja ciotka chciała nas potraktować. W takim dzikim galopie pędziliśmy przez całe miasto, wywołując zdziwienie nie tylko wśród ludzi ale i okolicznych, pasących się na łąkach za rogatkami, krów.
Gdy po pewnym czasie udało nam się zgubić naszą prześladowczynię, z ulgą padliśmy na pobliską kopkę siana, aby odpocząć po morderczym biegu. Musieliśmy pomyśleć, jak zakończyć tę nieprzewidzianą przygodę i uspokoić mocno zdenerwowaną ciotkę Agatę.
Po powrocie do domu, zamiast martwą naturą, obdarowaliśmy ją, w ramach przeprosin, ogromnym bukietem polnych kwiatów.