Jasnos Marta: Pechowy prezent
Kiedy wreszcie przyjechałem do wujostwa, ciotka Agata przygotowała dla mnie pyszne ciasto. W ciągu pierwszych dni pobytu zaobserwowałem, że ciotka jest osobą o bardzo trudnym charakterze. Zwykle kręciła się po niewielkiej kuchni i kręciła nosem na wszystko dookoła, czasem wychodziła na zewnątrz, by zająć się ogródkiem, który był w stanie nadzwyczaj surowym. Rosło tam parę drzew i ciotka chciała za wszelką cenę je ściąć, ponieważ uważała, że wuj Ursus spędza za dużo czasu na dworze. Ja się w ogóle nie dziwiłem wujowi, że nie lubi spędzać czasu w towarzystwie ciotki. Do kuchni nie wpuszczała nikogo, a gdy wujek coś przeskrobał, musiał wić się przed nią jak piskorz, aby mu wybaczyła. Ciotka Agata zawsze kazała mu ubierać się ciepło, budziła go zawsze o 7 rano, była bardzo konsekwentna.
Pewnego razu, gdy ciotka Agata jak zwykle kręciła się po kuchni i gotowała obiad, razem z wujkiem wybraliśmy się na miasto. Kupiliśmy piękny obraz w prezencie dla ciotki na jej urodziny. Potem zjedliśmy lody - gdyby ciotka nas wtedy widziała…
Po powrocie do domu wujek postanowił, że powiesi obraz na ścianie w salonie. W tym celu obaj stanęliśmy na krzesłach, ja miałem trzymać gwóźdź, a wuj wbić go młotkiem do ściany.
- Myślę, że ten obraz będzie działał kojąco na nerwy Agaty.
- Wujku, celuj w gwóźdź dobrze, bo ja zaczynam się denerwować - odparłem z trwogą w głosie.
Wuj uderzył. Zamiast widoku wbitego gwoździa ujrzeliśmy wrzeszczącą ciotkę. Okazało się, że w miejscu, na którym wraz z wujem chcieliśmy powiesić obraz, dawniej wujostwo trzymało pieniądze. Skrytki w prawdzie już nie było, ale jedna cegła tkwiła w ścianie luzem. Uderzając młotkiem wujek sprawił, że cegła wypadła, a ciotka Agata gotująca obiad została nią uderzona.
Szybko skoczyliśmy ku drzwiom wyjściowym, ciotka poszła w nasze ślady i wymachując wałkiem krzyczała:
- Ja już was dopadnę ! Popamiętacie mnie ! Teraz mam guza na głowie ! Spróbujcie uciekać, a popamiętacie !
Bladzi biegliśmy przez miasto, tłumy przechodniów śmiały się do rozpuku. Nam nie było wesoło, ciotka nadal nas goniła. W żaden sposób nie można było jej zgubić, biegliśmy i biegliśmy… Gdy minęliśmy rogatki miasta, byliśmy już bardzo zmęczeni, a pasące się nieopodal krowy patrzyły na nas zdumionym wzrokiem, jakby chciały powiedzieć: "Ci ludzie są bardzo dziwni, zamiast skubać sobie trawkę, bawią się w berka."
Ciotka Agata miała na głowie strasznego guza, ciągle krzyczała za nami. W pewnej chwili poczułem, że tracę grunt pod nogami, nie minęło pół sekundy, aż wraz z wujem Ursusem znaleźliśmy się w rowie, a ciotka Agata była coraz bliżej nas…
Ciotka była na nas wściekła, mimo tłumaczeń wujka ciągle się złościła. Kazała nam odmalować płot i ściąć drzewa w ogródku. Ta przygoda nauczyła mnie tego, żeby się dwa razy zastanowić zanim wbije się gwóźdź w ścianę, a już na pewno nie robić tego, kiedy ciotka Agata jest w pobliżu.