Skwarek Katarzyna: Magiczna Żeleźnica
Wiek około XV-XVI….. We wsi jeszcze wtedy nienazwanej Żeleźnicą działy się bardzo dziwne rzeczy…
Piękna, drewniana karczma, a w tle wspaniały krajobraz - lasy, łąki i pola. Nieopodal rzeka Czarna. Brzmi pięknie, prawda? Gdyby jednak zajrzeć w głąb tego miejsca, wcale nie okazuje się tak wspaniałe.
Karczma nosiła nazwę „Pietruszka”. Odbywały się w niej wesela oraz wszelkie spotkania towarzyskie. Do wsi przychodził ktoś, kto budził strach, a jednocześnie podziw wśród odwiedzających - muzyk, którego nazywano Jankielem. Był Żydem, mieszkającym w okolicy. Nie wyróżniał się z tłumu, wyróżniał go za to jego magiczny instrument - skrzypce. Czemu magiczne ? Grały same. Mogły leżeć na środku karczmy lub też wisieć na ścianie i........ wydawać przepiękne, bajkowe dźwięki. Bez niczyjej pomocy. Właśnie dlatego ludzie myśleli, że Jankiel ma do czynienia z szatanem. No bo jak to możliwe, że instrument gra sam?
Pewnego wiosennego wieczoru, w karczmie, miało odbyć się jakieś przyjęcie. Trudno określić jakie, wiadomo natomiast, że goście przyjechali pięknymi karetami, które ciągnęły fantastycznie zadbane konie. Kobiety były ubrane w szykowne suknie i wielkie kapelusze, natomiast mężczyźni w eleganckie garnitury. Jak wiadomo - na uroczystości miał przygrywać gościom tajemniczy muzyk . W trakcie balu jednak stało się coś dziwnego, ludzie zauważyli, że skrzypek zamiast stóp ma… kopyta! Ludzie zobaczywszy to, wpadli w panikę, zaczęli uciekać, krzyczeć i mdleć- zwłaszcza kobiety. Zrobiło się wielkie zamieszanie, a w tym czasie Jankiel zniknął… Nie widziano go już nigdy więcej, a skrzypce już nigdy więcej nie wydały z siebie dźwięku. Nikt nie potrafi wyjaśnić, co tak naprawdę stało się na tym balu i gdzie podział się skrzypek.
Z opowieści pradziadów, wiemy, że w miejscowości tej były rudy żelaza, a z nich wydobywano tenże surowiec. Lasy stanowiły większość tego terenu, a wszelakie drogi i ścieżki były wyrzeźbione przez zaprzęgi koni. Mieszkańcy, aby powrócić do chałup musieli zatem pokonać dość spory kawałek drogi, a przy tym napotykać przeróżne straszydła i dziwne zjawiska. Na rozległych polach, gdzie nieopodal wydobywano żelazo, widziano „świeczaki”. A cóż to takiego? Otóż wtedy ludzie tam mieszkający myśleli ze to duchy, zmory, zjawy Natomiast jak się później okazało, były to smugi ognia. Czy to czary? Nie. Po prostu z ziemi wydzielały się gazy, które w jakiś sposób zostawały podpalane, a pod wpływem wiatru - rozdmuchiwane, dlatego wyglądały dość tajemniczo, z daleka wyglądały jak palące się zjawy. Ludzie jednak twardo uświadamiali się w tym, że to „coś” ma związek z szatanem, karczmą i Jankielem.
Tak więc tereny wsi o dzisiejszej nazwie Żeleźnica są miejscem nadzwyczaj magicznym i fascynującym. Może ktoś kiedyś wybierze się w północną granicę naszego powiatu i spotka go tam coś baśniowego i zagadkowego. Może ujrzy świecące zjawy lub usłyszy muzykę Jankiela?