Przepióra Wojciech: Miejsce jedyne pod słońcem
Gdy byłem małym chłopcem, uwielbiałem bawić się w najróżniejszych miejscach. Z jednego samotnie stojącego drzewa potrafiłem wyobrazić sobie fortecę, która okazywała się nie do zdobycia. Nawet na zielonej łące potrafiłem przesiadywać całymi dniami i wcale się nie nudziłem. Można było na niej znaleźć niesamowite skarby, piękne kamyczki albo różne kolorowe kwiatki. Jednak najlepiej uwielbiałem się bawić na moim podwórku przed domem.
To miejsce dopiero posiadało wiele skarbów. Wszystkie narzędzia taty mogłem podziwiać przez wiele godzin, jak również przesiadywać w garażu. Tam miałem nawet swoje wyznaczone przez tatę półki, na których mogłem trzymam swoje zabawki. Zawsze dokładnie je układałem, piłki, komplety do tenisa i badmintona. Poniżej kładłem rolki oraz deskorolkę, a obok półki zostawiałem swój rower. Jednak miejscem, w którym zapominałem o czasie, było stare auto taty. Samochód ten stał obok garażu i nie nadawał się do niczego. Brakowało mu kół i już prawie nie było widać jakiego był koloru. Ale za to w środku wyglądał jeszcze nieźle. Lubiłem do niego wchodzić i wyobrażać sobie różne rzeczy. Czasami wyruszałem w podróż jakbym to ja miał go prowadzić, czasami myślałem, że siedzę w rakiecie kosmicznej i zaraz wyruszę na Księżyc. Wyobrażałem sobie, że lecę i mijam wszystkie gwiazdy. Siedziałem w nim zawsze sam, nigdy nie zapraszałem do środka kolegów. Nawet, gdy ktoś zrobił mi wielką przykrość, mogłem do niego wejść i wszystko sobie przemyśleć. Gdy byłem zmęczony albo padał deszcz, brałem ze sobą walkmena i słuchałem muzyki.
Wiedziałem, że to miejsce jest tylko dla mnie i traktowałem je wyjątkowo. Tylko moja mama wiedziała, gdzie mnie szukać, gdy znikałem na kilka godzin. Dla mnie było to miejsce "jedyne pod słońcem".