Get Adobe Flash player

Daria Arwaj: Zaskakujące wydarzenie

Był słoneczny, ciepły dzień. Drzewa zieleniły się w pełni rozwiniętymi liśćmi, w których schronienia przed słońcem szukały wesoło poćwierkujące ptaki. Ja, Karolina i Ada, właśnie wróciłyśmy ze szkoły, gdyż był to ostatni dzień nauki. Jutro nareszcie zaczynają się wakacje!

Umówiłyśmy się na popołudniowe spotkanie w parku. Po obiedzie spotkałyśmy się w umówionym miejscu, aby pogadać o tym, jak wykorzystamy dwa miesiące wolnego czasu. Bardzo chciałyśmy przeżyć coś interesującego, lecz nic ciekawego nie przychodziło nam do głowy. Ustaliłyśmy więc, że następnego dnia wybierzemy się na przejażdżkę rowerową. Rano, po śniadaniu ubrałam się w wygodne szorty, bawełnianą koszulkę i sportowe buty. Do podręcznego plecaka włożyłam dwie butelki wody, kilka kanapek i bluzę z kapturem, gdyby się ochłodziło. Podjechałam pod dom Ady, gdzie czekały już na mnie koleżanki. Jak zauważyłam,  one również miały zapakowane plecaki. Zapowiadało się więc interesująco. Po powitaniu zapytałam:

  • To jak dziewczyny, dokąd wyruszamy?
  • Może wybierzemy się nad rzekę? - podsunęła Karolina - dawno tam nie byłyśmy.
  • Dobra myśl, może się nawet trochę poopalamy - dodała Ada.

Po ustaleniu celu naszej podróży - ruszyłyśmy. Najpierw jechałyśmy drogą asfaltową, rozmawiając i śmiejąc się wesoło, a po około 30 minutach skręciłyśmy w polną drogę. Ta jazda była trochę trudniejsza, ponieważ miałyśmy do pokonania wertepy i koleiny wyżłobione rolniczymi maszynami. Kiedy dojechałyśmy nad rzekę, z radością porzuciłyśmy swoje rowery i siadłyśmy na trawie, aby odpocząć. Mimo, iż nie było jeszcze południa, słońce mocno przypiekało. Po krótkim odpoczynku weszłyśmy do wody ostudzić trochę obolałe stopy, gdy nagle usłyszałyśmy krzyki. To kobieta stojąca na drugim brzegu rzeki, szukała pomocy dla swojego syna. Wtem z zarośli wyłoniła się drewniana łódka napełniona w części wodą, w której siedział wystraszony kilkuletni chłopiec. Wraz z dziewczynami rzuciłyśmy się w kierunku przeciekającej łódki, aby wyciągnąć z niej płaczące dziecko. Na szczęście dla nas rzeka nie była w tym miejscu bardzo głęboka, jednak  jej dość wartki i szybki nurt  utrudniał nam wyłapanie łódki. Wspólnymi siłami przyciągnęłyśmy podtopiony sprzęt do brzegu i bezpiecznie odstawiłyśmy chłopca na suchy ląd. Po chwili przybiegła do nas jego mama, i serdecznie dziękowała nam za uratowanie syna. Jak się okazało, siedmioletni Grześ wsiadł do przycumowanej do niedalekiego pomostu rybackiej  łódki, która, dzięki ruchom falującej wody, obluzowała przytrzymującą ją linę. Na szczęście dla Grzesia ja i dziewczyny byłyśmy w pobliżu i dzięki temu uchroniłyśmy go od niebezpiecznej kąpieli.

Tak rozpoczęły się nasze wakacje. Mimo, iż czekałyśmy na jakąś przygodę, nie spodziewałyśmy się, że stanie się to tak szybko. Cieszyłyśmy się, że skończyła się ona jednak dla wszystkich szczęśliwie i długo ją jeszcze wspominałyśmy.

 

UCZESTNICZYMY W PROJEKCIE "PRACOWNIE KOMPUTEROWE DLA SZKÓŁ" WSPÓŁFINANSOWANYM PRZEZ UNIĘ EUROPEJSKĄ